Witajcie Kochane Fitterki ♥
♥ Standardowo zacznę od tego co się dzieje u mnie. Wczoraj była cudowna pogoda i pięknie się opaliłam. Nigdy w życiu nie byłam tak bardzo opalona i to wszystko dzięki uziemieniu (ale o tym kiedy indziej). Wystawiłam sofę na podwórko i miałam zamiar pisać lekcje w ogródku na laptopie, ale słońce ostre i gorące i dla laptopa za gorąco i nic nie było widać na ekranie. Stwierdziłam, że skoro już się namęczyłam z wyniesieniem sofy do ogródka, to chociaż nacieszę się tym. Oto efekt:
♥ Dzisiaj pogoda w Anglii wróciła jednak do normy, czyli znowu pada... [-,-] No i z racji, że pada, to nie mogę iść z F na rolki, ale zawsze jest inna opcja, skoro jest już tyle wody =D
♥ Wracając do tematu. Wczoraj w sumie to się opalałam. Nic ciekawego nie zrobiłam, itp. Za to dzisiaj mogłam iść rano na wywiadówkę do D. (żeby mi powiedział, czy idę w dobrą stronę z prezentacją) ale rano tak padało i stwierdziłam, że nawet nie chciało mi się wstawać i spałam dalej do 8:40. Bunia jak zwykle się wlekła i nie chciało Jej się iść. A tak nawiasem, to Bunia umie się uśmiechać. Mówię do niej 'uśmiech', a Ona się uśmiecha. Może to dla Was nie być widoczne, ale ponieważ Bunię znam od szczeniaka (a ma 13 lat), więc ja potrafię zauważyć różnicę. Oto zdjęcia ♥
♥ Pojechałam o 11.30 do collegu na rowerze licząc, że zdążę na jakiś wcześniejszy, ale najwcześniejszy był o 12.00 więc musiałam 'chwilę' poczekać. Kierowca przyjechał do HM trochę wcześniej, więc pobiegłam do siłowni na Uniwersytecie, dałam dokumenty S. i pobiegłam z powrotem na bus i złapałam ten sam i nawet musiałam jeszcze chwilę czekać - yeaaay ^_^ No i od tego czasu w sumie nic pożytecznego nie zrobiłam.
________________________________________________________
♥ Powiem Wam jak to jest u mnie ze związkami. Ja muszę kogoś znać bardzo długo, żeby z tym kimś być, dlatego w moim przypadku 'friend zone' nie jest takie złe. Dobrym przykładem jest L. Jeszcze jak byłam w collegu 3 lata temu, wyznał mi, że na prawdę mu się podobam i mnie lubi i jeśli mam być szczera, to lubię kiedy kolesie grają w otwarte karty, ale na samym początku to jest trochę przytłaczające dla mnie, zwłaszcza jeśli kolesia nie znam. Jest na prawdę dobrym przyjacielem, ale zawsze wkurzało mnie to, że się nad sobą użala. Totalnie Go rozumiem, ale ile można być dla facetów niańką. Seriously. Właśnie to mnie w facetach wkurza. Każdy mógłby 24/7 gadać o sobie, ale jak przyjdzie mu zadać jakieś pytanie, to dopiero po miesiącu się skapnie. I każdy się albo nad sobą użala, albo jaki to on jest super. Może ja też bym chciała, żeby ktoś mnie wysłuchał? Wracając do tematu L. Nie chcę być Niańką po raz enty. Ale z drugiej strony nie muszę czekać na L. aż się mną zainteresuje. Nawet jak unikam pytania, to i tak będzie drążył do tego jak się czuję i czemu się tak czuję a nie inaczej.
♥ Kontynuując... Kilka lat temu, miałam swój ideał faceta. Wiecie, brunet, niebieskie oczy, ochrypnięty i niski głos. Ale potem spodobał mi się J. i zrozumiałam, że wygląd może Cię zachęcić do jakiejś osoby, ale pod koniec dnia, to kim jest ta osoba (jego charakter) tak na prawdę się liczy. I tak jest z L. On nawet nie podoba mi się jako facet, ale... On jest kiedy go potrzebuję i to jest dla mnie ważniejsze niż wygląd czy opinia innych osób.
♥ Zawsze kiedy byłam młodsza (no i w sumie teraz też), kiedy podobał mi się jakiś chłopak, dawałam mu swoje serce na tacy (sorry za takie poetyckie określenia, ale chcę żebyście zrozumiały delikatność i depth tego co chcę Wam powiedzieć). Ale z racji, że byłam gruba i brzydka, zawsze mnie faceci odpychali i to sprawiało, że czułam się jak śmieć. Tak jakby ktoś wytrącił mi tą tacę z rąk, serce upadło ktoś jeszcze pobawił się tym sercem, potem je nożem podziurawił i jeszcze przejechał kilkadziesiąt razy walcem dla pewności, że nic w nim nie zostało. No i z czasem serce się goiło i nadzieja od nowa się rodziła i to było powtarzane kilkadziesiąt razy. Więc same widzicie jaką 'wielką' ochotę mam na związek. Po tylu zamordowanych nadziejach i przejechanych sercach, kiedy ktoś mówi mi, że mu się podobam, to po prostu wydaje mi się to za łatwe, żeby istnieć. To tak jakby ktoś sam wyjmował moje serce i kładł na tacę, a ja wiem co się zaraz stanie więc podświadomie go odpycham. I tak było z L. Odepchnęłam Go, mimo, że wiedziałam jakim cudownym chłopakiem jest (w sumie to mężczyzną, bo jest ode mnie o 5 lat starszy). Ja po prostu muszę kogoś znać dłużej, żeby przyzwyczaić się do faktu, że serce jest bezpieczne (serio współczuję Wam jeżeli musicie to czytać, bo brzmi to jak tęczowe rzygi jednorożca, haha).
♥ Z L. byliśmy razem w teatrze na mentaliście, kiedy mieliśmy darmowe bilety z collegu i razem pojechaliśmy do Yorku na cały dzień. Razem jeździliśmy na deskorolkach na parkingu w collegu. We wrześniu jedzie poza miasto, daleko na swój Uniwersytet i będzie mieszkał w internacie. Jeśli miałabym z nim być to tylko na wakacje, bo nie chciałabym, żeby został dla mnie. Nie mogłabym go tu trzymać. To nie byłoby fair, no a poza tym gdyby został, to czułabym jakbym utknęła w jednym miejscu, w jakimś więzieniu, a tego nie chcę.
________________________________________________________
♥ Koniec trucia o mnie. Teraz chwila na komentarz pod ostatnim wpisem, który chciałabym wytłumaczyć:
![ad9223d3-4279-4aa2-a102-8214b2554c1d_zps83ba49b8.PNG]()
♥ Komentarz NIE dodałam sama anonimowo, bo zawsze zapominam hasła do mojego konta na pingerze, więc jestem cały czas zalogowana. Tak więc odpowiadam na komentarz: Szczerze cieszę się, że ten blog nie ma nic wspólnego z ANA, bo ANA to nic innego jak choroba psychiczna w której wmawiasz sobie, że cały czas jesteś za gruba, że widzisz siebie grubą i musisz schudnąć, żeby w życiu coś osiągnąć i być szczęśliwą. Specjalnie dodałam ten tag, żeby osoby, które go śledzą, mogły zobaczyć, że dziewczyna może osiągnąć szczęście bez leków po 2 letniej depresji. Że jestem tu dla wszystkich, którzy mają jakiekolwiek problemy (i to nie tylko związane z odżywianiem). Każda z nas zasługuje na szczęście, a samookaleczenia się ani Cię nie ukarzą, ani nie przyniosą Ci szczęścia. Bo im bardziej jesteś smutna, tym bardziej jesteś smutna. Kiedy zaczynasz być szczęśliwa, a potem jesteś smutna i znowu szczęśliwa, zaczynasz rozumieć, że nie potrzebujesz powodu, żeby być szczęśliwa. Bo kiedy masz powód, to zawsze ten powód może odejść, a kiedy jesteś szczęśliwa ot tak, to zawsze będziesz szczęśliwa. Moje szczęście zaczęło się od bycia wdzięczną za wszystko. Dosłownie. Przed snem zaczęłam wymieniać rzeczy za które jestem wdzięczna i mówiłam: Dziękuję za to, że nie pokłóciłam się z rodzicami. Dziękuję za to, że była ładna pogoda. Dziękuję za to, że mnie Bunia dzisiaj obudziła. Dziękuję za to, że miałam dzisiaj zielone światło na przejściu. I tak dalej. Potem zaczęłam to wymawiać w ciągu dnia, aż w końcu zaczęłam dziękować za wszystko i doceniać to co mam i to sprawiło, że zaczęłam być szczęśliwa. Im więcej dziękujesz, tym więcej rzeczy dostajesz, żeby być za nie wdzięczne. Nie możesz dostać rzeczy, jeśli czujesz, że na nie nie zasługujesz, bo jeśli będziesz tak myślała, to tak właśnie będzie się działo. Tutaj polecam obejrzenie filmu "the secret" który dodałam w poprzednim wpisie. ♥
♥ Kontynuując temat, istnieje kolejny film, który chciałabym, żeby każda kobieta obejrzała (no a przede wszystkim osoby, które czytają mój blog). Nazywa się "Kobiety w Mediach". Nie dodam ani opisu, ani nic więcej nie wspomnę. Mam nadzieję, że film zmieni Wasze nastawienie...
www.ekino.tv/film,miss-representation-miss-repre…
________________________________________________________
♥ Polecam jeszcze pingera mojej Siostry, która miłuje się w modzie i Jej styl zawsze mnie inspirował
stylegirl.pinger.pl/ ♥
________________________________________________________
♥ Na sam koniec pragnę podzielić się z Wami piosenką w której się zakochałam ♥
________________________________________________________
Dobranoc,
RawJola ♥