Od zawsze cieszyłam się życiem. Dla mnie nie było ważne jak ktoś wygląda, ile ma lat,z jakiej rodziny pochodzi. Dla mnie najważniejsze było wnętrze ludzi - ich charakter i podejście do świata. Byłam całe życie szczęśliwa z 40 kg nadwagi, nikogo to nie obchodziło, taka byłam - koniec. Jednak otyłość to nie tylko kwestia estetyki, lecz także zdrowia - pomimo uprawiania sportu (siatkówka, koszykówka, badminton kilka razy w tygodniu) groził mi zawał i musiałam zmienić swoje nawyki żywieniowe. Chętnie to zrobiłam, bo chciałam być zdrowa. Po kilku miesiącach spadło mi samo z siebie 20 kg. Nie głodziłam się, ani nic - jadłam tak do 1200 kcal dziennie, 4 posiłeczki. Gdy zauważyłam, że portki są luźniejsze dołożyłam domowe treningi z Chodakowską, Mel B, bieganie. Wszystko potoczyło się w niedobrym kierunku, bo ważąc upragnione 60 kg źle się czułam, gorzej niż... 40 kg temu. Czułam się strasznie gruba i uznałam, że będę ważyć sobie 55 kg, więcej już nie schudnę. Jednak dalsze bagatelizowanie spadku wagi doprowadziło do tego, że było mi ciągle zimno, nie miałam na nic ochoty ani siły.
Zauważyła to moja mama, z którą w końcu szczerze porozmawiałam na ten temat. Załamała ręce, uświadamiając mi przy tym, że z swojego największego sukcesu chcę zrobić porażkę? Przegraną? Czy swoje zwycięstwo okupione miesiącami treningu chcę zgładzić? Całą noc myślenia, cała noc myślenia. Spojrzałam na siebie. Chłopaki mają rację! Wyglądam jak kościotrup. Upadłe policzki, nóżki jak patyczki. Czy zaczynając treningi patrzyłam na Chodakowskiej ciało z zazdrością, czy oglądałam zdjęcia anorektyczek. Straciłam sporo mięśnia. Mama załamała się, gdy mnie zważyła. Kazała przytyć do 60 kg, ona też nie chce, abym ważyła spowrotem 100 kg, ale chce bym była zdrowej wagi. Babcia tak samo. Rodzina, dorośli ludzie i znajomi dają mi jedzenie, zapraszają do siebie, na obiadki itd... Ile ja straciłam, bo bałam się przytyć. Teraz? Walczę z tą chorobą. Oczywiście ćwicząc także.
Nie, nie byłam typową anorektyczką. Można powiedzieć, że byłam na "wiecznej" diecie. Jadłam najpierw 1300, potem 1200 kcal - niżej nie zeszłam, bo się wydało. Mama zabrała mi wagę. Jadłam 4 razy dziennie, ogółem same zdrowe rzeczy, nie jadłam chleba, produktów przetworzonych. Czasem miałam napady, ale po nich to 3 dni jabłkowej albo kefirowej. Skutki uboczne? Straszne. Włosy słabe, paznokcie siwe, twarz siwa. Teraz wchodzę w stabilizację. (Plan niżej <![:) :)]()
Jedząc przez ok. 4 miesiące 1300 kalorii dziennie (+napady) schudłam 6 kg bez ćwiczeń (ale rower, spacer był) Teraz mam zamiar skoczyć do 1500 kalorii, ALE - ćwiczenia 3-4 razy w tygodniu, plus typowe wspomagacze metabolizmu - herbata zielona, woda, posiłki co 3 h. Nie staję na wagę na okres stabilizacji, będę się ważyć co tydzień.
DOBRY POMYSŁ NA STABILIZACJĘ?
Potem oczywiście dodawanie kalorii, aż dojdę do swojego zapotrzebowania. Ćwiczę siłowe + jogę w dni restu, bo lubię ćwiczyć, a to mnie motywuje aby jeść - samochód jak i człowiek - na wodę nie jeździ.
Więc stabilizację mogę zacząć dopiero od jutra - dzisiaj już przekroczyłam trochę limit, bo były urodziny babci, która bardzo jest przewrażliwiona jeżeli chodzi o moją kruchą budowę i najchętniej by wepchała we mnie całą lodówkę. Obiad też nie zapowiada się raczej dietetyczny - pieczone ziemniaki z pieczarkami, schabowe, mizeria. Ale nie obchodzi mnie to - od jutra stabilizacja, a skoro i tak mam przybrać masy - to trzeba jeść bardziej treściwie. Dzisiaj na oko mogę policzyć 3000 kcal, ALE - wykonałam trening.
MY WORKOUT TODAY!
-Yoga with Adreine: 40 minutes for beginners.
-Cardio Dance Workout (15 minut)
Jeszcze coś znajdę na wieczór. Teraz zmykam sobie się trochę pouczyć, jutro szkoła - więc trzeba się wziąść do roboty.
POSTANOWIENIA NOWOROCZNE!
1) Przytyć do 60 kg = być zdrowa.
2) Uśmiechać się i nie wpadać w paranoję przez jedzenie.
3) Nie ważyć się! Niech spodnie będą miernikiem, albo metr.
4) Mierzyć się raz na tydzień.
5) Ćwiczyć 3x na tydzień siłowe + yoga, taichi, cardio 2x na tydzień.
6) Zrozumieć pojęcie zdrowego racjonalnego odżywiania.
7) Przestać liczyć kalorie, ale to po stabilizacji.
8) Jeść słodycze tylko w niedzielę! (CHEAT DAY!)
9) Uczyć się jeszcze lepiej niż dotychczas.
10) Znaleźć w człowieku pozytywy.
I SKOPAĆ TEJ CHUDEJ SUCE TYŁEK I UDOWODNIĆ JEJ, ŻE JEDZENIE DAJE RADOŚĆ! NIEZDROWE TAKŻE!
Zauważyła to moja mama, z którą w końcu szczerze porozmawiałam na ten temat. Załamała ręce, uświadamiając mi przy tym, że z swojego największego sukcesu chcę zrobić porażkę? Przegraną? Czy swoje zwycięstwo okupione miesiącami treningu chcę zgładzić? Całą noc myślenia, cała noc myślenia. Spojrzałam na siebie. Chłopaki mają rację! Wyglądam jak kościotrup. Upadłe policzki, nóżki jak patyczki. Czy zaczynając treningi patrzyłam na Chodakowskiej ciało z zazdrością, czy oglądałam zdjęcia anorektyczek. Straciłam sporo mięśnia. Mama załamała się, gdy mnie zważyła. Kazała przytyć do 60 kg, ona też nie chce, abym ważyła spowrotem 100 kg, ale chce bym była zdrowej wagi. Babcia tak samo. Rodzina, dorośli ludzie i znajomi dają mi jedzenie, zapraszają do siebie, na obiadki itd... Ile ja straciłam, bo bałam się przytyć. Teraz? Walczę z tą chorobą. Oczywiście ćwicząc także.
Nie, nie byłam typową anorektyczką. Można powiedzieć, że byłam na "wiecznej" diecie. Jadłam najpierw 1300, potem 1200 kcal - niżej nie zeszłam, bo się wydało. Mama zabrała mi wagę. Jadłam 4 razy dziennie, ogółem same zdrowe rzeczy, nie jadłam chleba, produktów przetworzonych. Czasem miałam napady, ale po nich to 3 dni jabłkowej albo kefirowej. Skutki uboczne? Straszne. Włosy słabe, paznokcie siwe, twarz siwa. Teraz wchodzę w stabilizację. (Plan niżej <

Jedząc przez ok. 4 miesiące 1300 kalorii dziennie (+napady) schudłam 6 kg bez ćwiczeń (ale rower, spacer był) Teraz mam zamiar skoczyć do 1500 kalorii, ALE - ćwiczenia 3-4 razy w tygodniu, plus typowe wspomagacze metabolizmu - herbata zielona, woda, posiłki co 3 h. Nie staję na wagę na okres stabilizacji, będę się ważyć co tydzień.
DOBRY POMYSŁ NA STABILIZACJĘ?

Więc stabilizację mogę zacząć dopiero od jutra - dzisiaj już przekroczyłam trochę limit, bo były urodziny babci, która bardzo jest przewrażliwiona jeżeli chodzi o moją kruchą budowę i najchętniej by wepchała we mnie całą lodówkę. Obiad też nie zapowiada się raczej dietetyczny - pieczone ziemniaki z pieczarkami, schabowe, mizeria. Ale nie obchodzi mnie to - od jutra stabilizacja, a skoro i tak mam przybrać masy - to trzeba jeść bardziej treściwie. Dzisiaj na oko mogę policzyć 3000 kcal, ALE - wykonałam trening.
MY WORKOUT TODAY!
-Yoga with Adreine: 40 minutes for beginners.
-Cardio Dance Workout (15 minut)
Jeszcze coś znajdę na wieczór. Teraz zmykam sobie się trochę pouczyć, jutro szkoła - więc trzeba się wziąść do roboty.
POSTANOWIENIA NOWOROCZNE!
1) Przytyć do 60 kg = być zdrowa.
2) Uśmiechać się i nie wpadać w paranoję przez jedzenie.
3) Nie ważyć się! Niech spodnie będą miernikiem, albo metr.
4) Mierzyć się raz na tydzień.
5) Ćwiczyć 3x na tydzień siłowe + yoga, taichi, cardio 2x na tydzień.
6) Zrozumieć pojęcie zdrowego racjonalnego odżywiania.
7) Przestać liczyć kalorie, ale to po stabilizacji.
8) Jeść słodycze tylko w niedzielę! (CHEAT DAY!)
9) Uczyć się jeszcze lepiej niż dotychczas.
10) Znaleźć w człowieku pozytywy.
I SKOPAĆ TEJ CHUDEJ SUCE TYŁEK I UDOWODNIĆ JEJ, ŻE JEDZENIE DAJE RADOŚĆ! NIEZDROWE TAKŻE!